All need is love!!

All need is love!!

czwartek, 19 grudnia 2013

Przerwa Świąteczna ;cc




No więc tak...Na początek chcę wam złożyć życzenia


WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Niech promienne uśmiechy nie schodzą z waszych ust ;)
Niech każdy poranek, będzie początkiem czegoś nowego!
Spełnienia waszych wszystkich marzeń!
Aby w nowym roku 2014 każdy kolejny dzień był dla was czymś najpiękniejszym!
Szczęścia, pomyślności!
Miłości!!!
Wspaniałych prezentów!
Przeżywanie tego cudownego okresu Bożego Narodzenia w gronie rodzinki!
Wszystkiego co tylko wam się marzy!
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

To były życzenia składam je wam teraz bo później nie będę mieć jak! ;cc
Idę na urlop! Ale mam powód! Ty +Nikoletta W  wiesz jaki...
Powracam gdzieś w Styczniu.
Mało komów pod ostatnim postem! 
Ale są Święta i się nie gniewam!
+ Dziś Jorge ma urodziny SPAMUJEMY ILE WLEZIE!!!
Ja i  +Nikoletta W mamy dla was niespodziankę ale to dopiero po świętach.
Jak by coś nie obrażajcie się na mnie za to że was nie będę komentować po prostu nie będę mieć takich możliwości ;ccc
One Shota już nie napiszę, to będzie Shot PO świąteczny.
W okresie tych wszystkich świąt nic tu się nie będzie pojawiać. ;cc
To pa! Jeszcze raz: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
NO TO WIDZIMY SIĘ ZA ROK!!!

A teraz przed państwem Wham! z przebojem Last Christmas! Proszę o wielkie brawa!!!



Wasza Melka :***

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 7 ~Choć zabiorę Cię w pewne miejsce~

~Studio On Beat, Leon~
Idę właśnie korytarzem do swojej szafki, właśnie skończyły mi się lekcje, odniosę nuty i idę do domu. Albo po drodze wstąpię na chwilkę do Violetty. Otwieram szafkę i odkładam nuty. Czuję że ktoś klepię mnie po ramieniu. Odwracam się i...Nikogo nie widzę. Rozglądałem się jeszcze chwilę. Nagle ktoś trzasną drzwiczkami od szafki, zamykając je. Moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Federico.
-Aaa! Ej stary wystraszyłeś mnie! - Odskoczyłem od mojej ZAMKNIĘTEJ JUŻ szafki i lekko walnąłem go w ramię.
-Leon. Podziałało. - Mówił wesoły.
-Ale co? - Zapytałem.
-No to. - Trochę mnie już zaczyna męczyć ta rozmowa.
-Ale co? - Ponowiłem pytanie.
-No to. Powiedziałem Ludmi że coś do niej czuję i jesteśmy parą! -Krzykną. Jest szczęśliwy jak dziecko, które dostanie zabawkę.
-A nie mówiłem! Dziewczyny chcą abyśmy im mówili takie rzeczy.
-No już o tym wiem. - Dziś uśmiech chyba już nie zejdzie z tej jego twarzy.
-I co teraz Fede cały czas będzie happy? I zawsze będzie z nią chodził?- Pytam.
-Nie. Co ty gadasz nie będzie z nią cały czas chodził, kiedyś się z nią ożeni. I tak. Fede teraz będzie happy.
-I nie będzie jak jakiś ćpun siedział na murku i beczał?- Zapytałem z entuzjazmem.
-Nie. Znaczy tak. Tak już nie będzie się zachowywał jak jakiś ćpun!-Krzykną w odpowiedzi na moje pytanie.
-Ale czemu mówimy o tobie w trzeciej osobie?
-Bo Fed...Znaczy ja tak lubię. - Nie no za dużo czasu z nim.
-Ale czekaj jesteście razem. To gdzie jest Ludmiła? - Pytam. Niech nie mówi że zgubił dziewczynę. Nie aż taki za przeproszeniem głupi to on nie jest. Mam nadzieję. On nic nie odpowiadał tylko momentalnie zbladł i popatrzył na mnie wzrokiem ~Boże! Co ja zrobiłem?~ I wybiegł ze Studia. Hah. Ten gość mnie przeraża. O Violetta tu jest. Właśnie weszła. Gdyby ona ze mną była robił bym wszystko by była najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, a nie bym ją gubił jak pewien ktoś. Dziewczyna weszła do gabinetu dyrektora. Poczekam na nią. Nie czekałem długo może jakieś 10 minut. Wyszła.
-Violetta! -Zawołałem ją, bo chyba mnie nie zauważyła.
-O Leon. Właśnie miałam do ciebie iść. Widziałeś Federico? Ja tak jak gdzieś biegł. Tylko gdzie?- Nie no teraz wszyscy będą mnie o to pytać.
-A Federico...Długa historia, ale nie ważne. Co robiłaś u Pablo?-Zapytałem i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Objąłem ją ramieniem
-Zapisałam się na egzaminy wstępne! Niespodzianka! - Krzyknęła. To świetnie że chce się tu uczyć. Dostanie się. Jestem tego pewien, w końcu pięknie śpiewa.
-Naprawę? To super! Bardzo się cieszę.
-Ja też skończyły Ci się już zajęcia?-Zapytała.

~Violetta~

- Tak przed chwilą. Choć zabiorę Cię w pewne miejsce.-Zaczął tajemnicze Leon, ciągnąc mnie za rękę do wyjścia.
-Ale gdzie? Jak mi nie powiesz to nigdzie nie idę.-Zaprotestowałam na co on się zaśmiał.
-Haha! A myślisz że masz ze mną jakieś szanse?
-Może tak, może nie. Czy my nie mieliśmy gdzieś iść?
- Ha! Wiedziałem!
Szliśmy przez miasto rozmawiając o wszystkim i o niczym. Ja myślałam że tak mogę tylko rozmawiać z przyjaciółkami (Których nie mam :/ ) ale jak widać z chłopakiem też. W ręce miałam oczywiście pamiętnik odkąd go dostałam nie rozstaję się z nim na krok. Gadaliśmy o moim wyglądzie, sama nie wiem kto zaczął taki temat, ale nie ważne. Zeszliśmy na temat moich podkolanówek i oczywiście nie obyło się bez śmiania. Fakt są obrzydliwe ale muszę je nosić, bo później tata znów zacznie swoje kazania: ~Jak ty możesz, gdziekolwiek wychodzić w takim stroju!~, Jeszcze jesteś za młoda na takie ubrania!~, ~Kiedy ty zmądrzejesz?~, ~Chyba widzę że ta spódnica jest za krótka!~ Taaa. Tak jest zawsze przynajmniej przez te parę dni miałam choć trochę spokoju. Ale dziś wraca. Kiedy rozmawiałam z nim wieczorem mówił o jakiejś niespodziance, o ile dobrze usłyszałam. Albo że kogoś przedstawi. Nie. Nie wiem ale w ogóle po co ja się tym zadręczam? Za niedługo egzaminy wstępne. Jeju, ja muszę zacząć ćwiczyć. Podobno na początku jest egzamin ze śpiewu, później z tańca i muszę zagrać na instrumencie. nie wiem czy to przeżyję. Śpiew. Piosenka? Co ja zaśpiewam? Wiem ~En Mi Mundo~ będzie doskonałe ale może lepiej wypadnę z ~Te Creo~. A co z tańcem? Śpiew jakoś ujdzie ale taniec?! Na pewno się nie dostanę, bo jak? Ja + taniec = dwa różne światy. Przecież nie mam się czym martwić, mam Leona on też przez to musiał kiedyś przejść. Nie będę się tym zamęczać. Muszę się dostać, a jak nie to spróbuję za rok, proste. Przynajmniej jestem pewna że to właśnie do tej szkoły chcę iść. Ooo nie mogę się już doczekać. Poproszę mojego przyjaciela może on mi pomoże z tańcem. Po jego " lekcjach tańca " myślę że coś będę umieć. Moje rozmyślanie przerwał Leon.
-Ej. Violetta. Halo ziemia do Violetty.
-Jestem, jestem.
-To dobrze. Już jesteśmy.-Odpowiedział i pokazał moją dłonią na budynek stojący przed nami. Ale ma ciepłą dłoń, a mi jest zimno. Może jak nam dziewczyną jest zimno, to chłopakom jest ciepło i jak chłopakom jest zimno to mam jest ciepło albo jak dziewczyną jest zim...A nie już to mówiłam. Nie wiem jak to jest ale rozgryzę to.
-Karaoke?-Na budynku było tak właśnie napisane.
-Tak. Za to że odważyłaś się zapisać na egzaminy do ~Studia~.-Może być nawet fajnie. Jeszcze nigdy nie byłam na karaoke. W podzięce za przyprowadzenie mnie tu, przytuliłam go. Kiedy go puściłam upadł i pamiętnik. Schyliłam się aby go podnieść i złapałam za rzecz i Leon też złapał. Dotknęłam jego dłoni. Hah tej teraz zimnej dłoni. Nie puszczając pamiętnika podniosłam głowę do góry i zatopiłam się w kryształowych oczach Leona. Są zielone i takie piękne. Mogłabym tak się w nie patrzeć godzinami.
-Proszę.-Powiedział mój przyjaciel jednocześnie budząc mnie z tego transu.-Idziemy?-Zapytał, ja potrząsnęłam głową na znak że się zgadzam. Weszliśmy do budynku, który w środku wydawał się bardzo duży. Był ładnie urządzony tak...Nowocześnie. Na wejściu Leon musiał podać nasze imiona i nazwiska, bo to karaoke nikt nie wie na kogo wypadnie śpiewanie przed tą publicznością. Ja zajęłam miejsce przy stoliku i usiadłam czekając na Leosia. Jak Leon obok mnie usiadł cztery dziewczyny z tyłu mam się przyglądały i szeptały coś między sobą. Teraz na scenie ~ szalała ~ brunetka w żółtej sukience. Zaraz ja skądś ją znam. Tak to ta dziewczyna z mojego snu. Dziwne Gdy skończyła ~posypały~ się gromkie brawa. Ona uradowana dołączyła do dziewczyn z tyłu?
Najwyraźniej się znają. Pewnie fajnie mieć przyjaciółki...
-Teraz na scenę prosimy Violettę!-Powiedział prowadzący.
-Leon ja sama...Nie...Nie potrafię.-Wyszeptałam do Leona siedzącego obok.
-Czemu?-Zapytał również szeptem.
-Bo...Się wstydzę.
-Zaśpiewać z tobą?-Zapytał i chwycił moją dłoń, ścisnęłam ją co dało mu do zrozumienia że się zgadzam.
-Wygląda na to że jednak teraz zaśpiewają Violetta i Leon!-Krzykną prowadzący, a my weszliśmy na scenę, on podał nam mikrofony. Po chwili zaczęła lecieć melodia do ~Podemos~.

No soy ave para volar,
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.



Las estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni el sol...
Tan solo soy.

Pero hay cosas que si sé,
Ven aquí y te mostraré.
En tus ojos puedo ver....
Lo puedes lograr, prueba imaginar.



Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee ee
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.



No soy el sol que se pone en el mar,
No se nada que este por pasar.
No soy un príncipe azul...
Tan solo soy.



Pero hay cosas que si sé,
Ven aquí y te mostraré.
En tus ojos puedo ver....
Lo puedes lograr, (lo puedes lograr...)
Prueba imaginar.



Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee ee
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción...



No es el destino,
Ni la suerte que vi no por ti.
Lo imaginamos...
Y la magia te trajo hasta aquí...

Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee ee
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción...
Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee ee
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción...
Y tallarme en tu voz.

Śpiewając patrzyliśmy sobie w oczy. Podemos to piękna piosenka dla dwóch...Zakochanych w sobie osób. Tylko że ja nie wiem czy on mnie no ten...Kocha. Na pewno nie mnie nikt nigdy nie pokocha. Kto by chciał się związać z taką szarą myszką jak ja? Ja już zawsze będę sama. Cieszę się że mam przy sobie kogoś takiego jak Leon. Kogoś kto cię nigdy nie zawiedzie, kogoś wspierającego cię, kogoś zawsze okazującego pomoc i kogoś tak dobrego jak on. Zeszliśmy ze sceny i chciałam wrócić do stolika ale Leon pociągnął mnie do stolika tych dziewczyn, które się nam przyglądały. Nie rozumiem. To dziwne. Kim one w końcu są?
-Cześć Leon. -Przywitały się z Leonem. Czyli że oni się znają. Pewnie jedna z nich to jego dziewczyna. Niby dlaczego on nie powinien mieć dziewczyny? Jest taki miły, troskliwy, opiekuńczy, dobry, radosny, przystojny...Po prostu ideał! Dla mnie.
-Hej dziewczyny.-Przywitał się z nimi . No, rzeczywiście się znają
-Mogę wam kogoś przedstawić?-Zapytał, one przytaknęły głowami. -To Violetta, moja dziew...przyjaciółka.

~ Dom Naty, Natalia~

Siedzę skulona i płaczę, dlaczego to tak musi boleć. Nie rozumiem go skoro chciał się ze mną umówić to dlaczego pocałował inną?
Dobrze że Lu już wróciła. Patrzy na mnie smutnymi oczami. 
-Nie chcę żebyś patrzyła jak płaczę. Proszę możesz iść. - Powiedziałam do niej.
-Nie nigdzie nie idę. Zostaję tu z tobą. Dziś w moim życiu dużo się zmieniło ale nie będę cię tym zanudzać.
Ja nie odpowiedziałam tylko wstałam z podłogi i podeszłam do niej i przytuliłam mocno. Wtuliłam się w nią, ale poczułam że wibruje jej komórka w kieszeni czarnych rurek. -Odbierz. Nie przejmuj się mną. - Powiedziałam, ona się chwile zastanawiała ale kiedy się od niej odsunęłam spojrzała na wyświetlacz komórki. - Kto dzwoni? - Zapytałam. -Mój mąż. -Powiedziała przepełniona radością. Widać los się do niej uśmiecha. Odebrała. 
-Halo? / Co nie nic mi się nie stało. Czemu pytasz? / Nie przecież Ci mówiłam że idę do Naty. / Nie wariacie naprawdę nic mi nie jest. 
I się rozłączyła. 

~Parę godzin później, dom Violetty, Violetta~

Siedzę w pokoju mój dzień był świetny jeden z najlepszych. Pamiętnik? Dawno w nim nie pisałam. 
                                                                     Drogi Pamiętniczku!
                               Mój dzień był całkiem dobry. Żartuję był świetny, kie...

Usłyszałam ciche pukanie. Wydusiłam z siebie ciche -Proszę. - Do pokoju wszedł Federico. 
-Cześć. Nie przeszkadzam?-Zapytał.
-Nie pisałam tylko w pamiętniku ale zawsze mogę zrobić to później. I doszły mnie słuchy że masz dziewczynę. - Posłałam mu szczery uśmiech, który szybko odwzajemnił.





-Tak. Ale skąd ty wiesz?
-Leon. Na pewno będziecie szczęśliwi. Będzie jej przy tobie dobrze jestem tego pewna. - Powiedziałam nadal się uśmiechając ale on posmutniał.
-Tak jestem takim wspaniałym chłopakiem że pierwszego dnia chodzenia zgubiłem dziewczynę.-Odparł.
-Co? O czym ty mówisz?-Zapytałam.
-Nie ważne. Kiedyś na pewno będziemy się z tego śmiać ale jeszcze nie teraz.  Proszę. - Podał mi moje nuty. - Przepraszam że je zabrałem ale strasznie mi się spodobała.
-Dziękuję i nie szkodzi. Mam wrażenie że włoska wersja jest jeszcze lepsza od mojej.
-Wcale nie. A o kim pisałaś?- Zapytał. Hmm? I co mu odpowiedzieć? Nie każdy ma tyle szczęścia co on. Też bym chciała mieć chłopaka. Bylibyśmy szczęśliwi. Tylko nie mam nikogo takiego. Ale mam przyjaciół. Oni mi wystarczą. Poczekam na swojego księcia z bajki. Nigdzie mi się nie spieszy. - Córeczko?- Oho tata wrócił. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wyszedł taki jak miał wyjść :(
Ale mam doła :c
Jestem smutna :c :c :c
Dlatego jest taki beznadziejny i nijaki i krótki.
Przepraszam.
Nie ma wykreślanki bo mi się nie chce kopiować :/
Dziś większa czcionka ale ciii... Teraz będę pisać taką. 
Chcecie One Shota, bo mam pomysł ale jak zwykle kiedy chciałam o nim opowiedzieć Mai to nie dała mi dojść do słowa. Hah. Taka jej natura. 
To jak?
No ok pędzę na wasze blogi ;)
[ ;) to chyba jedyna dziś dobra buźka ]
Do następnego liczę na to że wam się podoba. 
Jak nie to przepraszam ale kiedy jestem smutna to tak trudno mi pisać o wesołych i dobrych rzeczach.
Jedynie wy mnie potraficie pocieszyć tym kiedy wchodzę na wasze blogi i widzę nowego posta. 
Kocham <3
Czytając te wasze wspaniałe blogi.
W tedy też uświadamiam sobie że nie mam talentu :c
No ok nie będę już was zanudzać.
Proszę o komentarze!
Macie gifa [Leonetta]


Ok dwa :3


Trzy ;)


Cztery ale ten ostatni.  o.O   Obiecuję!


Była mowa o gifie z Leonettą, a nie Feduniu. W ogóle zauważyliście że teraz się inaczej nazywam???





Wasza Melka:***

piątek, 13 grudnia 2013

One Shot ~Trzy dni~



Ostatniej nocy miałam sen. Szalony sen. Życzenie zostało spełnione. Nie prosiłam o pieniądze czy wielką rezydencję. Ja po prostu chciałam jeszcze jeden dzień z Tobą. Jeszcze jeden dzień, jeszcze chwile, jeszcze raz zobaczyć z Tobą zachód słońca i może byłabym zadowolona. Zostaw mnie. Chcę jeszcze jeden dzień z Tobą...

Siedziałam w bujanym fotelu, który dzieliłam z Federico. Jest moim najlepszym przyjacielem, tak jak kiedyś był przyjacielem równie mojego zmarłego męża Leona. 
Trzymałam syna w swoich ramionach. Natalia, moja córka, siedziała na podłodze i rysowała coś z Federico na kartce. 
To już rok od jego śmierci. Sześć miesięcy temu urodziłam syna,którego nazwałam Lucas.
Natalia to również jego córka. Nagle ktoś przerwał przyjemną ciszę.
-Możemy iść do parku? Chcę pogadać z tatusiem  -spytała. Skinęłam głową i owinęłam dziesięcioletnią dziewczynkę w uścisku.   
-Możemy go zobaczyć.  Muszę tylko położyć spać Lucasa i wtedy możemy pójść na tak długo jak chcesz - odpowiedziałam jak najłagodniejszym głosem.
 -Ubierz już płaszczyk i powiedz Federico, że idziemy. Może zechce popilnować Lucasa - powiedziałam, a Natalia posłusznie pokiwała głową i zbiegła schodami na dół. 
Gdy usłyszałam,że jest już na dole wstałam, nadal trzymając syna w ramionach.
-Jesteś gotowy? Mamy zamiar iść zobaczyć tatusia. Jesteś taki podobny do niego- wyszeptałam patrząc na jego twarz. 
Natalia i Federico byli w salonie, z którego dobiegał hałas.
-Natalia nie! Mówiłem wam sto razy w ciągu ostatniego roku, za każdym razem, gdy ty i Violetta chcecie pójść do niego...
Natalia patrzyła na niego, a łzy spływały po jej twarzy.
-Nie tęsknisz za nim w ogóle? -spytała cichutkim głosikiem, jak by się bała odpowiedzi.
Federico westchnął.
-Natalia, on był moim najlepszym przyjacielem. Brakuje mi go bardzo. I nie powinienem na ciebie tak krzyczeć. Przepraszam, mogę cię przytulić?
Natalia wytarła łzy chusteczką i uściskała go delikatnie.
-W porządku. Ja i mama powinniśmy już iść. Myślę, że chce byś popilnował Lucasa przez ten czas.
Federico wstał z kanapy. 
-Będę go obserwował. Ty i mama potrzebujecie czasu, aby porozmawiać z Leonem, nie martwiąc że małemu jest zimno. Idź po płaszcz, dziś jest naprawdę zimno- powiedział Federico.
____________________________________

Kiedy dotarłyśmy do parku, Natalia przysiadła na schodach obok pomnika. Po jej policzku zaczęły spływać łzy.
-Natalia? Wszystko w porządku? - spytałam, a dziewczynka pociągnęła nosem. 
-Dobrze, po prostu chcę, aby on tutaj nadal był. Szkoda, że wiem, że on mnie nie słyszy- wyjaśniła. Pocałowałam dziewczynkę w czubek główki.
-Wrzuć ten pieniążek do fontanny i pomyśl życzenie. To sprawi, że poczujesz się lepiej. 
Natalia wstała i podeszła do fontanny znajdującej się obok pomnika. 
-Szkoda, że mój tatuś już nie żyje. Chciałabym jeszcze raz poczuć jak mnie przytula -powiedziała i wrzuciła pieniążek do wody.
-Kochanie, pamiętaj, że tatuś już zawsze będzie w Twoim serduszku. - mówiąc to przyłożyłam drobną dłoń Natalii do jej serca.
- Zawsze będzie tutaj. Obiecuję Ci to - dziewczynka uśmiechnęła się blado, ale jednak się uśmiechnęła. Czułam, że moje słowa ją przekonały choć troszeczkę. Chciałam zobaczyć ten piękny uśmiech. Wytarłam jej twarzyczkę z łez, po czym chwyciłam ją za rękę i powoli ruszyłyśmy w stronę grobu.
Tuż po zachodzie słońca powiedziałam do córeczki:
-Natalko, myślę że powinniśmy już iść do domu. Nie wiem jak Fede radzi sobie z Lucasem. Mam nadzieję, że nie płakał. Chodź, sprawdźmy jak daje sobie radę. Dobrze?
Pokiwała głową i wstała z ławeczki znajdującej się koło grobu. Zaciskała łzy w oczach i próbowała być silna. 
-Kocham Cię tatusiu. Zobaczymy się jutro - wyszeptała i delikatnie przetarła dłonią po płycie grobu.
Kiedy dotarłyśmy do domu, otworzyłam przed nią drzwi i powiedziałam:
-Jutro możemy być dłużej przy tatusiu. Prześpij się teraz. 
Gdy dotarłyśmy do jej pokoju Natalia przebrała się w piżamę, umyła się i położyła w łóżku.
-Mamo, możesz spać tu ze mną i z braciszkiem? Nie czuje się zbyt dobrze- spytała cichutki głosikiem.
Skinęłam głową na znak potwierdzenia. Poszłam do pokoju Lucasa i wyciągnęłam go z łóżeczka. Delikatnie stąpając po podłodze wróciłam do Natalii. Położyłam koło niej synka, a sama wygodnie ulokowałam się obok.
  Zaczęłam wpatrywać się w okno. Po kilku minutach zobaczyłam jakąś twarz. Nigdy nie spodziewałam się, abym mogła jeszcze raz ją ujrzeć. Wydawała się taka realna. Wciąż wyglądał pięknie i młodo. Czyżbym już do reszty zwariowała? Nie, to mi się chyba śni.
Łzy spływały po moich policzkach. Jak miałam sobie z tym poradzić? Widziałam go. 
-Leon?- wydusiłam po chwili. Ten widok zaparł mi dech w piersiach. 
Młody mężczyzna zamrugał i przetarł oczy. Wyciągnął rękę, chciałam ją chwycić, niestety.. Niestety, on przenikał przez moją. 
-Violetto wiem,że nie jesteś tu dla mnie. To wspaniałe, że dajesz tyle miłości naszym dzieciom. Natalia naprawdę Cię teraz potrzebuje. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Przykro mi, że was opuściłem. Przepraszam, że was zraniłem. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Nawet jeśli nie mogę, wciąż cię kocham...
     
Zaczęłam płakać. Chciałam jak najszybciej go przytulić, tylko.. Jak? 
-Wybaczam ci Leon. Kocham ci tak bardzo. To nie twoja wina,że umarłeś. Ważne, że powróciłeś. Bóg mnie nie opuścił. Tak bardzo tego pragnęłam... Ale.. Leoś, chciałabym cię przytulić.. Ale.. Ty jesteś zjawą.
-Musisz spróbować. Postaraj się. Poczuj mnie wyczuć. Musisz tylko uwierzyć, że możesz.
-Dobrze, spróbuję. - przybliżyłam się do Leosia, który rozłożył czule ramiona. Wiedziałam, że to nie przyjdzie mi łatwo, ale zawsze warto spróbować. Przypomniałam sobie jak pachnie, przypomniałam sobie dotyk jego skóry, wyobraziłam sobie jego uścisk. Brakuje mi tego. 
 Udało się. Harry zamknął mnie w swoich silnych ramionach. Niestety nie poczułam tego ciepła, które czułam kiedyś. Było mi bardzo zimno, gdyż Harry, którego teraz widzę to tylko kłębek jakiejś energii. Ale udało mi się go poczuć. To nie było takie trudne. Po chwili spojrzałam na niego. Moja twarz pobladła. 
-Violetta? Co się stało? Wyglądasz jak byś zobaczyła ducha. Hej nie płacz. Jest dobrze. Jestem tu...-
Pociągnęłam nosem.
-Jest dobrze. Tęskniłam za tobą. Nie chce znów walczyć. Życie jest na to za krótkie- powiedziałam, Leon pocałował moje mokre od łez policzki. 
-Czułem się taki zagubiony bez ciebie. Kocham Cię. A teraz spróbuj zasnąć.
-Prawdopodobnie chcesz pobyć z dziećmi sam.Pójdę do sypialni- uśmiechnęłam się. Leon szybko pokręcił głową.
-Chce, abyś została tu z nami. Połóż się obok nas. Dobranoc kochanie. Kocham cię.

W środku nocy zobaczyłam,że moja  matka stoi przed łóżkiem. Mówiła cichym głosem:
-Kochanie... Jestem bardzo dumna z tego, jaka jesteś i jak bardzo się troszczysz o swoją rodzinę. Zdecydowałam się wysłać tego młodego człowieka z powrotem do Ciebie. Jednak jest pewien haczyk...
Usiadłam na łóżku delikatnie, tak żeby nikogo nie obudzić.
-Jaki haczyk? Będzie cierpieć? Jeśli tak jest to, po prostu weź go z powrotem!
Mama westchnęła i delikatnie położyła dłoń na jej policzku. 
-Nie, skarbie. On nie będzie cierpiał. Jednak za trzy dni on wróci tam skąd przyszedł. Masz trzy dni z nim. Nie więcej, nie mniej. Kocham cię. Muszę już iść...

Pierwszą rzeczą jaką mogę zrobić to dziękować za spędzenie z Tobą czasu.Chciałabym odłączyć telefon, wyłączyć czas. Będę z Tobą w każdej sekundzie. Mów mi, że nadal mnie kochasz. Chciałabym robić to wszystko w każdy dzień, z Tobą.


Natalia rano wyszła do szkoły, a po południu poszłam ją odebrać. Nie powiedziałam jej, że Leon wrócił. Nie byłam pewna, jak na to zareaguje. 
Zawołałam Federico do sypialni.
- Wszystko w porządku? Przysięgam, że sprawdzałem co u Lucasa. Miałem na niego oko cały czas.
Zmusiłam się, aby się nie śmiać.
-Wszystko w porządku. Po prostu, coś chce ci powiedzieć, a bardziej ktoś... - powiedziałam, a on  zmarszczył brwi.
-Czemu tu pachnie piwem i papierosami?- nie wytrzymałam i się roześmiałam.
-Fede, to może głupio brzmieć, ale... Moja mama, przywróciła Leona do życia na trzy dni. Mamy trzy dni, aby z nim się pożegnać...
Chłopak przytulił mnie.
-Jesteś pewna, że on tu jest? Jesteś pewna, że mój przyjaciel żyje? O My Good. Muszę do zobaczyć! - był podekscytowany. Uśmiechnęłam się.
-On tutaj jest. Myślę, że jeszcze śpi. Nie chciałam go budzić, chodź.
Włoch ostrożnie podszedł do łóżka.
-Leon, jeśli się nie obudzisz powiem Natalii co robiłeś w jej wieku.
Leoś przeciągnął się i ziewnął.
-Federico zamknij się. Obudzisz Natalie. To trwało wieki, aby ukołysać ją do snu w nocy. Gdzie ona jest?
Nic nie odpowiedział tylko przytulił go.
-Natalia  jest w domu. Czy chcesz iść na obiad tylko ja i ty? Możemy pójść na kilka drinków?
Leon pokręcił głową.
-Za każdym razem, jak idziemy na kilka drinków to wracasz do domu pijany. Nie masz nic przeciwko bym spędził z Natalią troszkę czasu? Myślę, że to pozwoli jej poczuć się lepiej wokół mnie. Jeśli ci to przeszkadza, zrozumiem...
Federico cichutko westchnął.
-Nie mam nic przeciwko. Pójdę po nią. A tak poza tym, wyglądasz jak byś potrzebował więcej snu.
Fede poszedł po Natalie spokojnie idąc korytarzem. Dziewczynka niosła brata w ramionach. Zaschło jej w gardle, kiedy zobaczyła twarz taty. Podała Lucasa do mnie  i podbiegła do łóżka. Rzuciła mu się w ramiona.
-Myślałam, że nigdy się nie zobaczymy. Tęskniłam tak bardzo. Tatusiu, kocham cię.
Leon pocałował ją w czółko. 
-Jestem tu skarbie. Kocham cię. Rozmawiałem z mamą i spędzimy  cały wieczór i noc razem. Będziesz miała wolne od szkoły przez trzy dni. Co ty na to? Może pooglądamy jaki film?
    

Skinęła lekko głową, ale nie zwalniała swoje ukochanego tatusia z uścisku. Leon potargał jej włosy.
-Kochanie, naprawdę musisz mnie puścić. Wrócę na dół w zaledwie minutę.
Leon ubrał się w ciuchy przygotowane przeze mnie i zszedł do salonu, gdzie już mieliśmy wybrany film.
Po skończonym seansie postanowiłam położyć Lucasa do łóżeczka. Po chwili usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi prowadzących do pokoju synka.
-Hej- powiedział Leon, a ja się uśmiechnęłam. Odwzajemnił uśmiech. 
-Skarbie słuchaj. Nie chce, żeby to głupio brzmiało, ale... Co to za dziecko? Czy to Federico i twoje? Pasujecie do siebie. Fajnie,że jesteście razem...
Odwróciłam wzrok od niego. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. 
-To jest twój syn- wyjaśniłam. Zamrugał oczami. 
-Violuś żartujesz prawda? Nie możemy mieć syna... Zostawiłem cię z dwójką dzieci...To niemożliwe- powiedział, a ja zaczęłam płakać.
-Violetto spójrz na mnie- poprosił. Wytarłam dłonią łzy i szepnęłam:
-Ma na imię Lucas. Urodził się sześć miesięcy temu. Nie wiem jak, ale coś...Coś nie mogę uwierzyć nadal, że tu jesteś. Myślałam, że jak się obudzę to już cię tu nie będziesz. Tylko trzy dni...
Leon spojrzał na synka.
-Mój synek... Mogę go potrzymać?-spytał, a ja skinęłam lekko głową i podałam mu go. Pocałowałam ciepłą główkę naszego maleństwa i przytuliłam ich obu. Przemoczyłam mu koszulkę łzami, ale go to nie obchodziło.
-Hej skarbie. Jetem tu. Cii...
_________________________________________________________

Leon wstał rano i poszedł do pokoju córki. Delikatnie potrząsnął ją za ramię.
-Córeczko... Możemy chwilę porozmawiać?
-Coś się stało tatusiu?- spytała. Leon uśmiechnął się. 
-Natalia, teraz jestem tutaj i kocham cię. Chce spędzić z tobą najwspanialszy czas, jaki może być nam dany. Chcesz mnie do snu dziś wieczorem? 
Kiwnęła głową i objęła go.
-Co masz na myśli mówiąc czas?  Zostajesz  tu przecież. Nie rozumiem...-Leon westchnął.
-Słońce, chciałbym, żeby to było takie proste. Mam tylko trzy dni. Tak mi przykro- z trudem wypowiedział te słowa.
Natalia ukryła twarz w torsie taty i zawołała:
-To nie jest fair! Proszę, nie odchodź.
Leon całował jej włosy.
-Tak mi przykro. Zawsze będę z tobą, na zawsze. Kocham cię. Pamiętaj, co powiedziałem nasze odciski palców nie znikają z życia, my nadal się  dotykamy. Teraz spróbuj zasnąć- powiedział zatroskanie.
-Zrobię wszystko, żeby cię tu zatrzymać- Natalia mruknęła zmęczonym głosem.
                                              ____________________________________________________________

Jeszcze nie wiem, czego żałuję bardziej - tego, że tylko kilka dni  spędziliśmy razem czy tego, że już nigdy takie dni nie nastąpią. 

Te trzy dni ofiarowane przez moją matkę były cudowne. Powróciło to co tak bardzo mnie dręczyło... Upewniłam  się, że miłość istnieje nawet po śmierci.

Może łatwiej byłoby zapomnieć o Nim , odrzucić każdą sekundę spędzoną z nim, wymazać z pamięci wszelkie cierpienia, których dostarczyła nam jego śmierć, połamać wszystkie płyty, spalić zdjęcia i prezenty od Niego, ale czy świadczyłoby to o mojej dojrzałości? Zdecydowanie nie. Ucieczka nie jest najlepszym rozwiązaniem, dojrzały człowiek zmierzy się z problemem jakim w tym przypadku jest śmierć. Mam już wszystko.  Brakuje mi jeszcze jednego elementu układanki. Jego. Ale tego elementu nie ma. I nigdy go nie znajdę.

Pojawił się na chwilę. Zostawił zapach swoich perfum w mojej pościeli. A kiedy się obudziłam jego już nie było. 

Po prostu umarł... Dał mi trzy dni i umarł... I powinnam napisać więcej jako dziewczyna, która straciła ukochanego. Ale On umarł.  Muszę zaakceptować to słowo i zacząć się do niego przyzwyczajać,  zresztą po raz kolejny...


---------------------------------------------------------------------------------------------------------
                       Na początek:

      Tego shot'a napisała Maja! ;)

Ona go napisała, a ja opublikowałam.
Nie miała czasu. :c
Opinie pozostawiam wam...
To pa!!! *-*

Melka :***